czwartek, 14 lutego 2013

Liebster Awards

Dziś dostałam nominację, za którą serdecznie dziękuję.
Oto pytania dla mnie i odpowiedzi:


1. Ile masz lat?
- w marcu skończę 16 :)
2. Jak długo już piszesz?
- pierwsze opowiadanie zaczęłam pisać z przyjaciółką w sierpniu 2012 roku :)
3. Ile masz blogów?
- 2,5 bo jeden jest wspólny :P
4. Twoje zainteresowania?
- muzyka, muzyka i jeszcze raz muzyka (no i chłopcy oczywiście :P)
5. Co chcesz w życiu osiągnąć?
- sama nie wiem... po prostu chcę być szczęśliwa ;))
6. Masz zwierze?
- mam dwa psy i akwarium z rybkami :P
7. Twój kolor oczu?
- na to pytanie nie mogę odpowiedzieć jednym kolorem, bo moje oczy to mieszanka zieleni, brązu, żółci, szarego i niebieskiego -,-
8. Imiona twoich przyjaciół?
- Asia, Andżelika, Sonia i każda z moich Czytelniczek :D
9. Ulubiona piosenka 1D?
- wszystkie... na serio nie umiem wskazać jednej
10. Ulubiona osoba z 1D?
- LOUIS!!!
11. Kogo najmniej lubisz z 1D?
- nie ma takiej osoby. Każdego kocham po równo, no może Lou trochę mocniej :P


A co do kolejnych opowiadań to... Na razie nie mam pomysłu na kolejną opowieść. Przepraszam Was bardzo mocno. Ale jeśli tylko coś wpadnie mi do głowy, to dam znać.
A jeśli któraś z Was chce mnie bliżej poznać to czekam na Fb lub GG :P

Kama ;**

środa, 13 lutego 2013

Chapter 24

 Dla Każdego Czytelnika <33
  

Nie wiedziałam, co mamy zrobić, aby się stąd wydostać... I jeszcze to cholerne poczucie winy! Ja wiem, że to przeze mnie, to przeze mnie tu trafiliśmy, to przeze mnie Lou poznała tego debila... I to przeze mnie teraz cierpi...
Siedzieliśmy w tym pokoju bez jedzenia, wody i światła. Zza drzwi nie wydobywały się żadne odgłosy, które mogłyby świadczyć o tym, że ktoś po nas przyszedł. Taaa marzenia. Przecież skąd Zayn albo Harry wpadną na pomysł, że zostaliśmy uwięzieni...? Ja sama w to nie wierzę, a co dopiero oni.
- Mamo, i co teraz będzie?- zapytała nagle Lou, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Kochanie, nie wiem. Jestem bezsilna, tak jak ty czy tata- spojrzałam najpierw na nią, a potem przyjrzałam się Louis'owi, który kombinował coś przy zamku w drzwiach- Co ty robisz?- zwróciłam się do niego.
- Próbuję nie być bezsilny- powiedział poważnie, ale zaraz potem opuścił ręce na znak, że się poddaje- Dlaczego tego się nie da otworzyć?!
- Nie denerwuj się- położyłam dłonie na jego ramionach- Jakoś się stąd wydostaniemy.
Louis odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy.
- To raczej ja powinienem was pocieszać i mówić, że wyjdziemy z tej rudery, a tymczasem ty robisz za naszą podporę. Przecież gdyby nie ty, ja bym się dawno załamał- uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- Ehem... A ja to co? W końcu jestem twoją córunią, nie...?- Lou podeszła do nas i przytuliła się do swojego ojca.
- Tak, masz rację. Kocham cię jak nikogo innego. No, może twoją mamę- zaśmiał się, a ja zamrugałam szybciej oczami.
- Co?- zdziwiłam się.
- Powiedziałem to na głos? O Boże...- przybił sobie faceplama- Miałaś się o tym nie dowiedzieć, nikt miał o tym nie wiedzieć.
- Ale czemu nie chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam z ciekawości.
- Bo widzę, że ciebie i Zayn'a do siebie ciągnie, więc nie chciałem wam przeszkadzać- westchnął ciężko.
- Oh my God... Tato, na jakim ty świecie żyjesz?! Nie wiesz, że o kobietę walczy się do końca, a nie daje sobie spokój, zanim się spróbowało?!- Lou wymachiwała rękami  ze zdenerwowania, a ja po prostu zaczęłam się śmiać z całej sytuacji.
Kiedy udało mi się opanować, spojrzałam na moją kochaną dwójkę, która gapiła się na mnie jak na debila.
- Lou uspokój się... A ty Louis patrz mi na usta... Mnie i Zayn'a nic, a nic nie łączy. No... Nie licząc Will'a- uśmiechnęłam się- Podobasz mi się od dawna, Lou.
- Na serio?- zdziwił się.
- Na serio- przytuliłam się do niego z całej siły.
- No to na co jeszcze czekacie. Słodki buziak raz!- poleciła Lou i klapnęła na łóżko.
Spojrzałam w oczy Louis'a i mimowolnie się uśmiechnęłam. Zbliżyłam się do niego i powoli zatopiła w jego ustach. Smakowały niczym słodkie truskawki z czekoladą i bitą śmietaną. Nie chciałam się od nich odrywać, ale musiałam...
- O wow... To nie był buziak, a mega pocałunek- Lou zaklaskała w dłonie.
- Kocham cię, Kate- wyszeptał Louis prosto do mojego ucha.
- Ja ciebie też...- właśnie teraz to do mnie dotarło. Kochałam go, na prawdę go kochałam.
Pocałowałam go jeszcze raz, a kiedy nasze języki się spotkały drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na postacie w progu. Stali tam dwaj mężczyźni w mundurach. Policja...
- Witam- jeden z nich podszedł do Louis'a i uścisnął mu rękę- Starszy sierżant Tom Sedat. Dobrze, że was znaleźliśmy.
- A panowie nas szukali?- zapytałam.
- Dostaliśmy zgłoszenie od pana- drugi z nich spojrzał na karteczkę, którą miał w kieszeni- Harry'ego Styles'a, że nie wróciliście wczoraj do domu i podał nam ten adres. Sprawdziliśmy go i oto jesteście- wyjaśnił.
Trzeba to będzie jakoś wynagrodzić Harry'emu.
- A co z mężczyzną, który nas tu przetrzymywał?- zapytała Lou. Nie spodziewałam się tego po niej.
- Mężczyzna? Jakim mężczyzną?- zapytał pierwszy policjant- Dom jest pusty.
Zdębiałam... Jak to pusty? To znaczy, że przez ten cały czas byliśmy w tym domu sami?! Boże...
- No przecież... Ale on...- dziewczyna zaczęła się jąkać, a Louis ją przytulił.
- Proszę nam podać jego dane i jeśli macie, to jakieś zdjęcie- polecił mi mężczyzna.
Zrobiłam to, o co poprosił i potem wszyscy wyszliśmy w tego domu...
- Może podwieź was do domu?- zaproponowali policjanci.
- Z chęcią skorzystamy- uśmiechnęłam się do nich i wsiedliśmy do ich samochodu.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod naszą bramę. Serdecznie podziękowaliśmy policjantom, a ja poprosiłam ich jeszcze, aby dali znać, gdy złapią Michael'a. Musiałam się dowiedzieć, co się z nim dzieje...
Zamknęłam drzwi od samochodu i podeszłam do Louis'a i Lou. Wspólnie weszliśmy do domu, gdzie tuż za progiem dopadli nas dosłownie wszyscy! Pytania, pytania i jeszcze raz pytania- tylko to teraz słyszałam. Nie wiedziałam, w którą stronę spojrzeć, bo nie chciałam nikogo pominąć.
Kiedy w końcu atmosfera się uspokoiła ja, dzieci i chłopcy z żonami przeszliśmy do salonu. Goście zajęli miejsca na kanapach i fotelach, a ja, jak przystało na panią domu ruszyłam do kuchni w celu zrobienia kawy i herbaty.
Zalewałam właśnie jedną filiżankę kawy, gdy poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. Potem ten ktoś złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się chwilą. W końcu się odwróciłam i cmoknęłam Louis'a w usta.
- Pomożesz mi?- zapytałam, otwierając oczy.
- Jasne- uśmiechnął się i złapał za dwa kubki herbaty i zaniósł je do salonu.
Przy ostatniej kolejce zabrałam jedną filiżankę kawy i wkroczyłam do pokoju razem z nim.
Całe towarzystwo było wciągnięte w rozmowę o naszej przygodzie. Przerwałam to.
- Proszę o uwagę. Louis i ja chcemy wam coś ogłosić- po tych słowach spojrzałam na speszonego Lou.
- Słuchamy- Harry założył nogę na nogę i chytrze się uśmiechnął.
- Yyy... Więc...- Louis zaczął się jąkać.
Wtedy nasza niezawodna córka wkroczyła do akcji.
- O Dżizys...(:P) Im chodzi o to, że oni się kochają i są razem, więc możecie zacząć zbierać kasę na ślub.
- Nie wybiegajmy w przyszłość. Po prostu ja i Louis jesteśmy razem- cmoknęłam go w policzek.
- GRATULACJE!- każdy z obecnych zaczął składać nam życzenia.
Siedzieliśmy tak jeszcze kilka godzin, pogrążeni w rozmowach na wszelakie tematy...


*trzy miesiące później*

Stałam przed lustrem w pięknej fryzurze i długiej białej sukni. Nie mogłam uwierzyć w to, jak wyglądam. Nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek zobaczę siebie w takim wydaniu...
- Gotowa?- usłyszałam głos Lou. Zobaczyłam ją w lustrzanym
odbiciu. Miała na sobie białą sukienkę do kolan, a blond włosy spięte w koka.
- Sama nie wiem... Boję się- odwróciłam się do niej.
- Nie masz czego. Wszystko będzie dobrze- uśmiechnęła się do mnie i zaczęła mi wpinać we włosy welon.
- Dziękuję ci, kochanie.
- Ale za co ty mi dziękujesz?- zdziwiła się.
- Za to, że jesteś, i że mi pomagasz- po moim policzku spłynęła jedna, mała łza.
- Nie musisz mi za to dziękować. I nie płacz, bo rozmażesz sobie makijaż- otarła mokry ślad chusteczką.
Podeszłam do okna, a kiedy spojrzałam na dekoracje na podwórku, ktoś zapukał do drzwi. Lou je otworzyła, a do pokoju wszedł William.
- Już czas- powiedział poważnie i z złapał mnie pod jedną rękę, a Lou pod drugą. Wzięłam głęboki oddech i razem z moimi dziećmi zeszłam na dół. Następnie wyszliśmy przez taras do ogrodu, gdzie czekali już wszyscy. Nie było dużych tłumów. Tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. A wśród nich On... Stał obok księdza w czarnym garniturze i czekał właśnie ma mnie...
Ciągle nie mogę uwierzyć, ze wychodzę za mąż za chłopaka, którego bym nie poznała, gdyby nie wielki plan Michael'a. A właśnie... Michael trafił za kratki, ale nie będę mówić o nim, bo nie chcę psuć sobie najpiękniejszego dnia w życiu.
Podeszłam do mojego narzeczonego i podała mi dłoń. Dalej wszystko potoczyło się jak na pięknym ślubie i weselu...
Kiedy tańczyłam z moim mężem kolejny taniec, coś, a raczej ktoś przykuł moją uwagę. Mama z tatą stali pod drzewem i patrzyli to na mnie, to na Lou i Will'a. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nie widziałam ich tyle lat, więc po co niby miałabym to robić.
Nigdy im nie wybaczyłam tego, co mi zrobili...
Spojrzałam prosto w oczy Louis'a, a potem wtopiłam się w tego usta. Robiłam to zawsze, gdy był przy mnie...
- Kocham Cię, Lou- szepnęłam.

- Kocham Cię, Kate- odpowiedział i złożył kolejny pocałunek na mych ustach.

-----------------------------------------------

Wiem, że rozdział beznadziejny, ale nic innego nie udało mi się napisać...

I tak oto zakończyłam to (denne) opowiadanie... Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podobało.
Chciałam podziękować Wam podziękować, uściskać, wycałować itp. itd. :P
Dziękuję za każde wejście, za każdy komentarz i ogólnie za WSZYSTKO.!

Zostałam nominowana do konkursu na  Blog Miesiąca. Na prawdę nie wiem, za co dostałam tą nominację, ale bardzo serdecznie dziękuję :) A Was, Drogi Czytelniczki proszę o głos na mnie :P Szczegóły tutaj --->  KLIK

Więc tak oto dobiegła końca moja "wielka" kariera blogerki...
Nie usuwam tego bloga więc, tak jak nie usunęłam blogów o Kayli (KLIK) i Sarze i Ali (KLIK), także możecie je czytać do woli :P

Ściskam Was mocno, mocno i jeszcze raz bardzo dziękuję za WSZYSTKO !!!

Kama ;**

piątek, 8 lutego 2013

Chapter 23

*rano*
 

Obudziłam się w kuchni przy stole kuchennym. Twarz miałam schowaną między rękami, na których dało się zauważyć czarne ślady po tuszy do rzęs.
Wstałam z krzesła i przeszłam do lodówki, aby napić się czegoś zimnego, a następnie ruszyłam schodami na piętro, zobaczyć czy Lou wróciła. Zapukałam lekko w drzwi jej pokoju, jednak nikt mi nie odpowiedział. Pchnęłam je lekko i weszłam do środka.
Nie było nikogo... Pokój był zupełnie pusty.
Usiadłam na łóżku córki i schowałam twarz w dłonie. Czułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Nie mogłam zrozumieć dlaczego ona nie powiedziała mnie, albo Louis'owi o tym, że się z NIM spotyka... Właśnie, Louis... Przez te wszystkie lata bardzo się do siebie zbliżyliśmy i nie patrzę na niego tylko jak na ojca mojej córki, tylko jak na kogoś ważniejszego. Nie, to nie miłość. To bardziej mocne zauroczenie.
Podniosłam wzrok i dopiero teraz zobaczyłam, że Louis stoi przede mną.
- Przepraszam, jeśli cię przestraszyłem- powiedział z troską w głosie i usiadł obok mnie- Nie wróciła?
- Nie wróciła...- westchnęłam ciężko i oparłam głowę o jego ramię- Musimy do niego pojechać.
- Poczekajmy, aż Zayn pojedzie odwieźć Will'a do szkoły, wtedy pojedziemy.
- Nie! Ja nie mogę czekać! Ja jadę teraz, a jeśli jedziesz ze mną to się zbieraj- powiedziałam szybko i poszłam na dół, aby się ubrać.
- Nie puszczę cię do niego samej- zaczął się ubierać i razem wsiedliśmy do samochodu.
Po kilkunastu minutach byliśmy już pod jego domem... Nienawidziłam tego miejsca.
- Zapomniałem telefonu- powiedział lekko zdenerwowany Louis.
- Ja mam, więc jakby co to ci pożyczę- mówiąc to, wyszłam z auta.
Podeszłam do drzwi i zaczęłam walić w nie pięścią.
- OTWIERAJ!- wydarłam się tak, że Louis stojący obok zatkał sobie ucho- Przepraszam- powiedziałam do niego.
Drzwi powoli się otworzyły, a w progu stanął Michael.
- Kopę lat...- uśmiechnął się chamsko.
- Gdzie jest Lou?!- krzyknęłam mu prosto w twarz.
- Nie unoś się tak- złapał mnie swoimi ohydnymi dłońmi za ramiona.
- Puszczaj mnie!- wyrwałam mu się i ominęłam go w progu.
Louis został przy wejściu i starał się zatrzymać "gospodarza", abym mogła poszukać Lou.
W domu panowała kompletna cisza, ale ja doskonale wiedziałam, że moja córka gdzieś tu jest. Po prostu czułam jej obecność. Biegałam z pokoju do pokoju i w między czasie wyłapywałam poszczególne słówka z "rozmowy" panów takie jak: "pedofil", "zasrany ojczulek", czy "seks z nieletnią", ale już nie miałam siły zwracać na nich uwagi. Teraz liczyła się dla mnie tylk Lou.
Kiedy wpadłam do ostatniego pokoju myślałam, że dostanę zawału. Okna były zasłonięte, więc było dosyć ciemno, ale nie na tyle, abym nie mogła zauważyć postaci leżącej na łóżku. Zaświeciłam światło i dopiero wtedy zrozumiałam, jak bardzo bałam się o moje dziecko. Wcześniej sama nie dopuszczałam do siebie złych myśli, ale teraz, kiedy  na własne oczy zobaczyłam półnagą Lou, przywiązaną do jego łóżka...
- Boże Święty, Lou!!!- pisnęłam i rzuciłam się na nią, żeby ją uwolnić.
Wyciągnęłam jej coś, co przypominało skarpetę, z buzi, a ona momentalnie nabrała powietrza i rozpłakała się.
- Mamo, ja nie chciałam, ja nie wiedziałam. Myślałam, że on mnie kocha! Zapewniał, że mnie kocha! On... On był taki miły i cudowny i zaprosił mnie do siebie, a ja, głupia dałam mu się omotać i on to wykorzystał!- krzyczała, z trudem łapiąc oddech.
- Ciii... Nie płacz. Odpowiedz mi tylko na dwa pytania. Jak ty go poznałaś i dlaczego zaczęłaś się z nim zadawać? Przecież on mógłby być twoim ojcem!
Kiedy Lou trochę się uspokoiła, zaczęła mówić co się stało...
- Pół roku temu dostałam od niego SMS'a i zaczęłam z nim pisać. Kiedy on zaproponował spotkanie, ja już byłam w nim zakochana, a gdy zobaczyłam, że on to ten sam Michael, o którym mówiłaś te złe rzeczy, to nie mogłam ci powiedzieć.
Po jej słowach do pokoju wbiegł Michael i Louis.
- Tato!- Lou podbiegła do Louis'a i z całej siły go przytuliła.
Spojrzałam na Michael'a, który zaczął się po prostu śmiać. Zaczęłam dostawać ataku furii i gdyby nie to, że była z nami moja córka, zabiłabym tego sukinsyna na miejscu.
- Po szesnastu latach w końcu się na tobie odegrałem. To wszystko miało trochę inaczej wyglądać, ale skoro twoja naiwna córeczka się we mnie zakochała to dla mnie było prościej.
- Co ty bredzisz?- skrzywiłam się.
- Mówię tylko to, że to koniec. Już więcej nie będziesz musiała mnie oglądać!
- Skrzywdziłeś naszą córkę dla jakiejś zemsty?!- teraz odezwał się Louis.
- TAK! Ta wasza pieprzona córeczka okazała się łatwym dzieckiem, że wcale nie musiałem się starać- zaczął się nam śmiać prosto w twarz.
Miałam już tego dosyć. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i już miałam wykręcić numer na policję, ale Michael wyrwał mi go z ręki.
- Co?! Po psy chce się dzwonić! O nie... Nie wyjdziecie stąd!- krzyknął i trzasnął drzwiami od pokoju, w którym byliśmy. Usłyszałam jeszcze tylko dźwięk przekręcanego klucza i szloch Lou.
- Przepraszam was. Ja na prawdę nie chciałam, żeby to tak wyszło- dziewczyna płakała jeszcze bardziej.
- Ohhh już daj spokój- Louis ją przytulił- Lepiej pomyślmy, jak się stąd wydostać?
- Dlaczego on nas zamknął? Co on chce przez to osiągnąć?- dopytywała się córka.
- On ma w tym interes pieniężny- westchnęłam- Na pewno chce za nasze uwolnienie kasę...
Zaczęłam bić pięściami w drzwi, ale nikt nie odpowiadał. W końcu wpadłam na pewien pomysł.
- Lou, daj mi swoją komórę. Napiszemy do niego SMS'a, czego od nas oczekuje.
- Na nic ci się nie zda, bo nie mam kasy na koncie- westchnęła ciężko, a ja zbladłam.
- I co my teraz zrobimy?- zapytał Louis...
- Nie wiem. Nie mam pomysłu- przytuliłam się do niego i naszej córki...


---------------------------------------------

Wiem, wiem, że znowu się spóźniłam z rozdziałem, ale przez ten tydzień miałam niezłe urwanie głowy w szkole i sprawy organizacyjne z komersem (który mam jutro tj sobota) więc same widzicie...

Wiem również, że ten rozdział jest beznadziejny. Mnie się on kompletnie nie podoba ;((

A co do opowiadania to muszę Was zasmucić, a może ucieszyć... Następny post (nie wiem kiedy go dodam) , który pojawi się na tym blogu będzie ostatnim postem w mojej "karierze" blogerki. Kończę z opowiadaniami.!

Więc... Do następnego-ostatniego...

Kama ;**

sobota, 2 lutego 2013

Chapter 22

*16 lat później*


Przez te wszystkie lata moje życie nie zmieniło się tak bardzo jak się tego spodziewałam. Nadal mieszkam w domu chłopaków z zespoły One Direction, tyle że z małą różnicą. Przez te lata Niall i Liam zdążyli się ożenić i założyć swoje rodziny.
Nasz Harry się nie ustatkował... Co prawda co jakiś czas kręci z jakimiś dziewczynami, ale zawsze mówi, że to nie jest "ta jedyna". Bądź co bądź ja nadal w niego wierzę.
Co do Zayn'a i Louis'a to... Nie mają żon, ani nawet dziewczyn, bo każda, która ich zainteresuje nie chce umawiać się z facetem, który ma dziecko. Przyznaję, że myślałam nad tym, żeby zniknąć z ich życia, ale nie wybaczyliby mi tego. Jeśli chodzi o zespół to chłopaki nagrali siedem wspaniałych płyt, z czego każdą znam na pamięć. Teraz koncertują tylko na jakiś bardzo ważnych imprezach lub galach.
A co do mnie to... Zostałam kurą domową. Wychowywałam dzieci i gotowałam obiadki Zayn'owi, Louis'owi i Harry'emu. A teraz, kiedy Lou i William mają po 16 lat, już nie potrzebują mnie tak często jak kiedyś.
William- z nim nie ma większych problemów. Dobrze się uczy, nie sprawia kłopotów wychowawczych. Czasami sobie myślę, że on nie jest synem Zayn'a, bo kompletnie nie są do siebie podobni charakterem.
Za to Lou... Od pół roku nie
można z nią wytrzymać. Stała się wulgarna i nie da się z nią normalnie porozmawiać. nie rozumiem dlaczego się tak zmieniła. Przecież wszystko było w porządku. Na prawdę nie wiem, co się z nią stało.

Była 15.30, więc dzieci powinny zaraz wrócić ze szkoły. Wstawiłam blachę z pizzą do piekarnika i czekałam na to, aż dzieci albo któryś z chłopaków wróci do domu.
- Jesteśmy!- usłyszałam głos Zayn'a z korytarza.
Wyszłam do drzwi, aby zobaczyć kto z nim przyszedł i zobaczyłam Louis'a, Harry'ego i Will'a.
- A gdzie Lou?- zapytałam.
- Nie wiemy. Młodego zgarnęliśmy po drodze ze szkoły, ale  jej nie widzieliśmy- powiedział Harry.
- Nie jestem młody!- Will lekko go popchnął.
- Chodźcie na obiad- pogoniłam ich i zaczęłam nakładać pizzę na talerze.

*kilka godzin później*

Lou nadal nie było w domu. Siedziałam w kuchni przy oknie i wyglądałam, czy czasem nie wraca. Ta dziewczyna zmieniła się nie do poznania. Już nie wiem jak mam do niej dotrzeć. Zastanawia mnie tylko to, co lub kto ją tak zmienił...?
Podeszłam do szafki, aby napić się trochę wody. Kiedy upijałam ostatni łyk, drzwi wejściowe z hukiem się zamknęły.
Czym prędzej pobiegłam w tamtą stronę i zobaczyłam swoją córkę z telefonem w ręce.
- Dziewczyno, gdzieś ty była?!- wrzasnęłam.
- Uspokój się... Byłam na mieście z koleżanką.
- Jaką koleżanką?!- krzyczałam dalej.
- A co to jest, jakieś przesłuchanie? Odwal się ode mnie!- wyrwała rękę z mojego uścisku i pobiegła na górę, po drodze mijając się z Louis'em.
Podłamana poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
- Kate, nie płacz- Louis przytulił mnie do siebie.
- Ja już nie wiem jak mam do niej dotrzeć. Ona zachowuje się poniżej krytyki! Może nie jestem stworzona do wychowywania dzieci...
- Jesteś wspaniałą matką. Na dowód tego masz Will'a. A Lou się nie przejmuj. Porozmawiam z nią, w końcu to też moje dziecko.
- Dziękuję, jesteś kochany- wtuliłam się w niego mocniej.
Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę, a potem Pasiak poszedł na górę. Ja położyłam się na kanapie i przymknęłam na chwilę oczy, aby oderwać się od rzeczywistości.
- MASZ SZLABAN!- usłyszałam dźwięk trzaskania drzwiami i kroki na schodach.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Louis'a. Był wściekły...
- Co się stało?- zapytałam.
- Próbowałem z nią pogadać, ale ona nawet na mnie nie spojrzała, tylko cały czas gapiła się w ten swój telefon!- wykrzyczał i padł na fotel.
- Pogadajmy z William'em. Może on coś wie, czemu ona się tak zmieniła.
- Pójdę po niego...
Po chwili ze schodów schodził już Louis z Zayn'em i Will'em.
- Byłem akurat u niego więc pomyślałem, że też przyjdę- wyjaśnił swoją obecność Mulat.
Chłopaki zajęli miejsca, a ja spojrzałam na syna.
- Will, powiedz nam, co wiesz na temat zmiany zachowania Lou?- zaczęłam.
- Ale mamo, ja nic nie wiem- powiedział dziwnym tonem.
- Przecież musisz coś wiedzieć. Jesteście rodzeństwem, chodzicie do tej samej klasy... Na pewno coś wiesz- Zayn zachęcił swojego syna do mówienia.
- Dobra... Ostatnio słyszałem jak Lou chwaliła się koleżankom, że ma chłopaka starszego od siebie, bo skończył już szkołę.
Zatkało mnie, ale kątem oka widziałam, że nie tylko mnie... Lou ze zdziwienia otworzył usta, a Zayn zrobił wielkie oczy.
- Ona ma chłopaka?- zapytałam w końcu.
- Ma i to już od dosyć dawna- odpowiedział Will.
- A wiesz coś o nim?- zapytał Louis.
- Niestety nie... Mogę już iść?
- Tak. Dzięki.
Will i Zayn wrócili na górę, a ja i Louis ciągle siedzieliśmy bez ruchu.
- Dlaczego ona nam nie powiedziała, że ma chłopaka?- zapytał mnie Louis.
- Nie wiem... Idę do niej- wstałam i ruszyłam na górę.
Zapukałam do pokoju córki i weszłam do środka. Lou siedziała na łóżku z telefonem w rękach.
- Dlaczego nie chciałaś porozmawiać z tatą?- zapytałam na wejściu.
- Po co?  Przecież to co on chciał mi powiedzieć, wcześniej powiedziałaś mi ty- powiedziała bez emocji, nie odrywając wzroku od komórki.
- Ale ja nie umiem to ciebie dotrzeć! Stałaś się okropna! Gdzie jest moja dawna córeczka?!
- Nie ma jej! Już nigdy jej nie będzie! Zrozum to w końcu, że jestem inną osobą niż kiedyś!- krzyknęła, złapała piżamę i wybiegła z pokoju.
Po raz kolejny się rozpłakałam i usiadłam na łóżku Lou. Nagle poczułam, że na czymś usiadłam. Podniosłam się lekko i wzięłam do ręki ten przedmiot. Był to telefon. Telefon Lou.
Właśnie w tym momencie przyszedł SMS. Wiedziałam, że nie powinnam go czytać, ale pokusa była większa. Otworzyłam wiadomość... "Tęsknię za Tobą, Kochanie <3" - tak brzmiała jego treść. Od: "Kotek <3".
Zabrałam komórkę ze sobą na dół, aby pokazać wiadomość Louis'owi. Nie wyłączając SMS'a zablokowałam telefon i zeszłam do kuchni. Przy stole siedział ojciec Lou.
- Zobacz- podałam mu telefon.
- Komórka Lou i co z nią?- spojrzał na mnie.
- Zobacz SMS'a- założyłam ręce na piersiach.
Chłopak odblokował ekran i przeczytał wiadomość.
- To pewnie jej chłopak- powiedział podając mi telefon.
- No coś ty... Nie wiedziałam...- przewróciłam oczami.
- Musimy się dowiedzieć kim on jest.
- Poproszę Will'a żeby się czegoś dowiedział, a teraz idę odłożyć ten telefon.
Spojrzałam na ekran komórki i wcisnęłam przycisk odblokowujący, aby zobaczyć jeszcze raz tego SMS'a. Właśnie wtedy po raz pierwszy zobaczyłam tapetę Lou. Było to zdjęcie, na którym Lou była z chłopakiem, ale nie byle jakim chłopakiem.
- Louis!- wrzasnęłam i usiadłam na schodach. Załamałam się... Jak on mógł zrobić coś takiego?!
- Co się stało?- Louis, Harry i Zayn do mnie doskoczyli.
- Zobaczcie tapetę- powiedziałam przez łzy.
- To niemożliwe- powiedział Zayn.
- Jak on może spotykać się z moją córką?!- wrzasnął Louis i pobiegł na górę, a ja za nim. Wpadł do pokoju dziewczyny i zaczął się drzeć.
- Jak możesz się z nim spotykać?! Czy ty wiesz kto to jest?!- przyłożył jej telefon niemalże do nosa.
- Skąd to masz?! I o kim ty mówisz?!- wyrwała mu komórkę i spojrzała na wyświetlacz- Jak śmiecie czytać moje SMS'y?!
- Robimy to dla Twojego dobra- wtrąciłam się.
- "Dobra"?! Jakiego "dobra"?! To jest moja prywatność i nie możecie sobie grzebać w moim telefonie!- krzyknęła i wybiegła z pokoju, popychając w progu William'a. Potem już tylko usłyszeliśmy dźwięk trzaskania drzwiami...
- No i pięknie... Prawie środek nocy, a ona ucieka- Louis machał nerwowo rękami i chodził po pokoju.
- Uspokójcie się- Zayn, który właśnie przyszedł próbował rozładować atmosferę.
- Jak mam być spokojny skoro moja córka spotyka się z bandytą i teraz uciekła z domu! Pewnie do niego!- Louis darł się na cały dom.
- Jeśli nie wróci do rana, to pojedziemy do niego i...
- I zabijemy!- dokończył za Mulata Louis.
- Louis! To też jest moja córka! Nie zapominaj o tym...- przytuliłam go.
- Poczekamy do rana- zaczął spokojnie Zayn- Jeśli nie wróci to do niego pojedziemy. A teraz idziemy się położyć. Dobranoc...- machnął ręką i już go nie było.
- Ja też idę. Dobranoc mamo, cześć Louis- powiedział Will i poszedł do siebie.
- Louis, uspokój się. Wiem, że się o nią martwisz, ja też się martwię, ale musimy się opanować i cierpliwie czekać.
Starałam się zachować zimną krew, choć w środku bałam się o nią jak nigdy wcześniej. Louis był nadopiekuńczym tatą, ale wiedziałam, że kocha Lou nad życie.
- Idę do siebie- powiedział w końcu i wypuścił mnie z objęć.
Ja zeszłam na dół i usiadłam przy oknie z nadzieją, że Lou się pojawi.


-------------------------------------------------

Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale nie miałam przez cały dzień internetu...
Szczerze Wam mówię, że te rozdział nie podoba mi się wcale, a wcale...

Następny rozdział dodam około wtorku-środy

Kama ;**