środa, 9 stycznia 2013

Chapter 17

 Dla Mojej Kochanej Aisy i Kochanej Siostry- Kamili <33

Powoli podniosłam ciężkie powieki i rozejrzałam się dookoła. Po mojej lewej stronie siedział Louis i Niall z podbitym okiem, a po prawej Liam i Harry z zadrapaniami na twarzy. Zayn stał naprzeciwko mnie. Każdy z nich miał spuszczoną głowę.
- Gdzie ja jestem i co się stało?!- spytałam, nie czekając na jakąkolwiek reakcję z ich strony.
- Jesteś w szpitalu. Nie wiemy co ci się stało, bo w parku "zajmowaliśmy się" Michael'em, a lekarze nic nam nie chcą powiedzieć- powiedział z lekką pogardą w głosie Zayn.
- Więc może ty nam powiesz co się stało?- Liam delikatnie dotknął mojej dłoni.
Spróbowałam się podnieść na łokciach, ale nie dałam rady i od razu upadłam na poduszkę.
- Proszę się nie podnosić!- usłyszałam zza Harry'ego kobiecy głos.
Loczek odsłonił mi widok i zobaczyłam, że na krześle przy biurku siedzi jakaś pielęgniarka. Kobieta spojrzała w moją stronę.
- Po operacji ruch nie jest wskazany.
- Jakiej operacji?!- zrobiłam na nią wielkie oczy, a potem przeniosłam wzrok na chłopaków. Oni jednak nic nie mówili, więc lekko uniosłam kołdrę i zajrzałam pod nią. Pomijając fakt, że byłam nago (-,-), jedna rzecz przykuła moją uwagę. Byłam chuda a na moim podbrzuszu widniała dość duża blizna po cięciu.
- Gdzie są moje dzieci?!- wydarłam się.
Ani chłopcom, ani pielęgniarce nie było dane odpowiedzieć, bo do sali weszli dwaj lekarze i kolejna pielęgniarka.
- Siostro, proszę podać pacjentce dożylnie podwójną dawkę środków nasennych, bo nie może się teraz denerwować- powiedział jeden, a drugi w tym czasie rozmawiał z pielęgniarką, która była tu wcześniej.
- CO?! NIE! JA NIE CHCĘ! GDZIE SĄ MOJE DZIECI?!- krzyczałam jednak nikt nie raczył mi odpowiedzieć.
Moi przyjaciele zostali wyproszeni z sali, a kobieta w biały fartuchu wstrzyknęła mi coś do wenflonu, po czym momentalnie zasnęłam.

Siedziałam na kanapie, a w rękach trzymałam druty i kłębki kolorowej wełny. Z korytarza dobiegł mnie drzwi otwieranych drzwi.
- Kochanie, wróciłem!
- Jestem w pokoju, skarbie!
Po chwili w progu pojawił się mój mąż. Stary, ale nadal przystojny. Jak za dawnych czasów.
On usiadł obok mnie i podał zieloną wełnę.
Siedzieliśmy tak oboje i rozmawialiśmy o naszej wspólnej przeszłości.
- Mamo? Tato?- usłyszeliśmy bardzo dobrze znany nam głos.
- Tutaj, skarbie!- odkrzyknęłam i chwilę później do salonu weszła moja mała ciężarna córcia z mężem, a zaraz po nich nasz syn z żoną.
- Zapomnieliśmy o jakimś rodzinnym obiedzie?- zaśmiał się mój mąż i podszedł do dzieci, aby ich przywitać.
- Dziś jest wasza rocznica. Zapomnieliście?- zdziwiła się córka.
Oczywiście! Dziś mija pół wieku, odkąd jesteśmy małżeństwem.
- Proszę, to dla was- syn podał mi dość sporych wielkości prezent.
- Co to takiego, Kate?- zapytał mąż, kiedy zaczęłam odpakowywać podarek.
- Jeszcze nie wiem, bo nie otworzyłam- zaśmiałam się.- O jejku!


- Kate, pobudka- usłyszałam głośny głos za uchem.
Niechętnie otworzyłam oczy, ale zamknęłam je z powrotem, bo potwornie chciało mi się spać.
- Jak widać, pacjentka nie chce z nami rozmawiać.
CO?!- krzyknęłam w głowie- Jak to nie chcę?!
Spróbowałam ponownie otworzyć oczy, ale lampa na suficie potwornie mnie raziła. Przysłoniłam twarz dłonią i spojrzałam na lekarzy, stojących wokół mojego łóżka.
- Jak się czujesz?- zapytał jeden z nich.
- Chyba dobrze, ale...- urwałam, bo nagle zaschło mi w gardle.
- Skoro wszystko w porządku, to można zdjąć szwy i przewieźć pacjentkę na normalny oddział. Nie ma potrzeby, aby leżała na OIOM'ie.
-  Ale...- próbowałam coś powiedzieć, ale nie dane mi to było.
- To wszystko- powiedział stanowczo jeden z lekarzy i wyszli. Po prostu wyszli.
Opadłam na poduszkę i bezradnie zasłoniłam twarz dłońmi.
- Dlaczego nikt mi nie chce powiedzieć, gdzie są moje dzieci?!- krzyknęłam, myślałam, że sama do siebie, ale jak się okazało, dostałam niespodziewaną odpowiedz.
- Twoje dzieci to bliźniaki?- zapytała pielęgniarka.
- Yyy... taaak...- odpowiedziałam niepewnie.
- Leżą w inkubatorach i mają się dobrze, ale jeszcze przez jakiś czas będą musiały u nas zostać. Z resztą ty również, bo po zabiegu minimum trzy dni musisz leżeć.
Ulżyło mi... Zostałam mamą. Boże, zostałam mamą!!!
- A kiedy będę mogła je zobaczyć?- spytałam.
- Najwcześniej za trzy dni.
- ILE?! Ja nie wytrzymam tyle czasu! Proszę mi pozwolić je zobaczyć jeszcze dziś!
- To nie jest możliwe, choćby ze względu na to, że ty nie możesz wstawać z łóżka.
Zrezygnowana, położyłam głowę na poduszce i odwróciłam wzrok w drugą stronę.
- A jak to możliwe, że urodziłam i tego nie pamiętam?
- Byłaś nieprzytomna i zrobiona ci cesarskie cięcie, jednak podczas porodu doszło do krwotoku wewnętrznego i lekarze musieli operować. Stąd tak duża blizna na twoim brzuchu- wyjaśniła kobieta.
- A czy moi przyjaciele wiedzą, że urodziłam?
- Tak, wiedzą. Już nawet chcieli robić badania DNA, ale lekarze chcieli poczekać na twoją decyzję.
- Aha...- westchnęłam.
No właśnie. Badania i wyniki ojcostwa. Teraz liczyło się dla mnie tylko to, aby zobaczyć w końcu moje dzieci i dowiedzieć się, kto jest ojcem.

*kilka godzin później*

Przewieziono mnie na oddział około godziny temu. Chłopców przy mnie nie było. Pewnie Paul ich uziemił. Mówi się trudno. Przecież wiem, ż gdyby tylko mogli, to nie opuszczaliby mnie. Najbardziej jednak martwił mnie fakt, że moi rodzice o niczym nie wiedzą. Brakuje mi ich bardzo...
Po moim policzku spłynęła jedna łza, a za nią kolejne. Wytarłam je wierzchem dłoni i zaczęłam myśleć o czymś innym.
Michael... (co za zmiana tematu) Nie wiem co bym zrobiła gdyby tu przyszedł. Boję się go. Tak potwornie się boję.
- Cześć!- znany głos wyrwał mnie z rozmyśleń. Dzięki Bogu...
- Przepraszamy, że tak długo, ale nie mogliśmy się wcześniej wyrwać.
- Ok, spoko, rozumiem...-westchnęłam ciężko.
- Ej, co jest?- Lou usiadł na krześle obok łóżka.
- Po prostu myślałam o Michael'u...
- On nie jest wart, aby o nim myśleć. Lepiej pomyśl o tym, że już jutro dowiemy się, że to ja jestem ojcem twoich dzieci- Harry dumnie wypiął pierś do przodu.
- Albo ty, albo ja, albo Zayn, ewentualnie Louis- powiedział poważnie Liam.
- Czemu ja "ewentualnie"?- oburzył się Lou- Jestem jakiś gorszy, czy jak?
- Nie no, co ty. Ja uważam, że byłbyś idealnym ojcem. Podobnie jak każdy z was- popatrzyłam na każdego z nich.
- Dzięki- uśmiechnęli się.

Tak minęła nam końcówka dnia. Kiedy chłopaki wyszli, ja odwróciłam się na  drugi bok i zasnęłam.

*następnego dnia po południu*

Za kilka chwil miałam zobaczyć moje dzieci. Wspólnymi siłami udało nam się namówić lekarzy, aby pozwolili nam spojrzeć na małe osóbki w inkubatorach.
Szliśmy właśnie korytarzem w stronę pomieszczenia dla noworodków i wcześniaków. Tak właśnie niektórzy lekarze nazywają niektórzy z personelu- wcześniaki. Urodziłam miesiąc przed terminem, więc nie powinnam się dziwić, jednak nieprzyjemnie mi mówić tak o dzieciach. Mniejsza...
Weszliśmy do wąskiego korytarza i stanęliśmy przed wielką szybą, za którą było widać nowo narodzone dzieci.
- Ta są pani i któregoś z panów- powiedziała pielęgniarka i wskazała dwa inkubatory, stojące pod ścianą.
- Chłopiec...- powiedział Liam.
- I dziewczynka- dopowiedział Harry.
- Są prześliczne- wydusiłam z siebie, a zaraz potem wtuliłam się z jednego z chłopaków. Jak się za chwilę okazało, był to Zayn.
- Za chwilę powinniśmy dostać wyniki badania DNA- powiedziała pielęgniarka.
- Za chwilę dowiemy się, który z was jest szczęśliwym tatą- uśmiechnął się Niall i położył dłoń na moim ramieniu- Teraz żałuję, że to nie ja.
Nie wytrzymałam i wtuliłam się w Blondyna. On objął mnie, a zaraz potem poczułam jak pozostali obejmują nas. Grupowy uścisk.
Nie trwało to jednak za długo, bo pielęgniarka przerwała nasze pieszczoty.
- Przyszły wyniki.


-------------------------------------------

No i co myślicie.? Ujdzie.?
Mnie się nawet podoba, ale opinię pozostawiam Wam :)
Jak myślicie, jaki wyszedł wynik badań DNA.? ;>
Jestem bardzo ciekawa Waszych komentarzy.

Następny rozdział pojawi się (niestety) dopiero około soboty, bo przez trzy dni zostaję sama z bratem w domu i nie wiem, czy uda mi się cokolwiek napisać.

Jeszcze moja prośba  do Was: Czy możecie gdzieś polecić tego bloga, bo mam wrażenie, że jest tu Was bardzo mało :'(

Więc, do następnego.!

Kama ;**

13 komentarzy:

  1. O jej rozdział dla mnie - CUDNIE ! dziękuje bardzo ;**
    Jak dobrze , że maleństwa sa już na swiecie , całe i zdrowe . . ^^ No i tylko kwestia ojca . Moje zdanie znasz , więc nie będe sie powtarzać co rozdział . . :D:D heh . .
    Ale wgl , dlaczego w takim momencie przerwałaś ? to nie fajnie , bo teraz do soboty bd czekac i czekać . :p ale się doczekam < 3
    No i oczywiście że polecę Twoje BOSKIE opowiadanie u siebie . . ! :))

    Ściskam Cię bardzo mocno . . :** < 33
    http://opowiadanie-one-direction-only-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zła, bardzo, bardzo, bardzo zła. Co ty sobie do cholery myślisz przerywając w takim momencie co, huh? No jak to tak, teraz będzie mnie to męczyć i męczyć. Ugh. No ale tak to rozdział znakomity ( jak zacnie, tego przymiotnika jeszcze nie używałam). Lubisz nas trzymać w niepewności co nie? No pewnie, że lubisz.

    Co do dzieciaków to jaa..... nie umiem zgadnąć czyim będą dzieckiem, z początku obstawiałam Lou, ale teraz to już nie wiem, jest możliwość, że dziecko nie jest żadnego z chłopaków? Hmmmm....

    No nic pozdrawiam gorąco i mówię papa :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooooooooooooo TO MA BYĆ ZAYN I TYLE W TEMACIE.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to jest zajebiste ;*** Ojcem ma być Louis i koniec kropka. Ale ja nie wytrzymam do soboty nooooo <33333 Pozdro ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. już sie przestraszyłam,ze poroniła ! :)
    roozdział jest super :)
    haha rozwaliło mnie to Czemu ja "ewentualnie"?- oburzył się Lou- Jestem jakiś gorszy, czy jak?
    hahahaha , oczywiście liczę,że ojcem będzie właśnie Lou :)

    OdpowiedzUsuń
  6. LOU - prosze no niech on bedzie ojcem, jest boski, pozbawilabys tych wczesniakow tak zajebistego,seksownego,stylowego i smiesznego ojaca o anielskim glosie :) do nastepnego -czyli mam nadzieje ze nie dlugo... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Żartujesz sobie ... Kobieto, teraz sobie ze mnie żartujesz ? No kto przerywa w takich momentach ? Ja się pytam K-T-O ?! Nie, no ... Foch -,-

    Dobra, koniec foch ;3
    Rozdział był tak zajebisty ...ahh *---* Proszę cie ... Weź nasz nie przetrzumuj i powiedz kto jest szczęśliwym tatusiem ? <3
    Osobiście stawiam na Louis'a, ale i tak mnie zaskczysz ;3
    I następny w sobotę ... ? *mina małego szczeniaczka* Nie dałoby się trooszkę wcześniej ? * a teraz minka kota ze Shreka* xD
    Pozdrawiam, ściskam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super zawsze musisz przerywać w takich momentach ? ;p a tatusiem móglłby być Lou :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ehhh nie cierpie cie ...taki moment nom luis nie???

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno pytanie: czemu nie informujesz już mnie o nowych rozdziałach? Obraziłaś się? :c
    a rozdział świetny, no ale niestety przerwałaś mi w najlepszym momencie. Nie dobrze, nieee dobrze :c Czekam na nastepny, bo chce sie przekonac, ze to Louis jest Ojcem. Chce, chce, chce !!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. przebosko jedwabiscie :D ale taki moment wrrrrrrrrr obstawiam ze louis jet taki kochany !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. w sobote dopiero w sobote!!!!!! ja nie wyrzymamam

    OdpowiedzUsuń