wtorek, 11 grudnia 2012

Chapter 7

*następnego dnia, po południu*
 

Od rana Michael próbował się do mnie dodzwonić. Już nawet kilka razy był pod moim domem, jednak ja nie zamierzałam mu otworzyć. Bałam się, że mógłby mi coś zrobić. Rodziców jak zwykle nie było w domu, sama również nie mogłam nigdzie wyjść.
Cały czas myślałam o tym co się stało wczoraj wieczorem. Rozpoznali mnie... Każdy z nich mnie rozpoznał,a ja głupia uciekłam jak ostatni tchórz! Ale co innego miałam zrobić? Upadłam na tą piramidę szkła, przez co mam przecięte policzka i ręce.
Kiedy tak myślałam nad wczorajszymi wydarzeniami, po raz kolejny dzisiaj zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: "Michael". No przecież któż by inny. Tym razem postanowiłam odebrać.
- Halo?- odezwałam się do telefonu.
- Wiesz, że ta rozmowa cię nie ominie- usłyszałam jego głos po drugiej stronie.
Nie odpowiedziałam, tylko czekałam na jego kolejne słowa.
- Musisz dokończyć to, co zaczęłaś. Musisz zacząć łgać w żywe oczy, rozumiesz?!- podniósł na mnie głos.
Wiedziałam, że on nie ustąpi. Był zdolny posunąć się do najgorszych czynów, a nie chcę, aby cokolwiek spotkało mnie lub moich rodziców.
- Co mam robić?- zapytałam.
- I to mi się podoba- zaśmiał się- Masz jechać ze mną do tego zespołu i mówić to, co ci będę kazał, jasne?!
- Jasne...- westchnęłam- Kiedy?
- Jutro o 13.00 bądź gotowa- powiedział i się rozłączył.
Odłożyłam telefon i schowałam twarz w dłoniach.
Przecież ja nie potrafię kłamać, a co dopiero łgać w takiej sprawie! Mam już tego wszystkiego dosyć!- krzyczałam w myślach, chodząc nerwowo po domu.
W końcu zatrzymałam się w łazience. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i skrzywiłam się na sam widok ran na policzkach.
Nie chciałam już o tym wszystkim myśleć, więc rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę i rozkoszowałam się nią przez kilkanaście minut.
Po gorącej kąpieli wyszłam spod prysznica, owinęłam się ręcznikiem i uczesałam z włosów warkocza. Wyszedł jako tako, ale jakoś to wyglądało. Wytarłam dokładniej swoje ciało i narzuciłam na siebie szlafrok. Było już przed 20.00, więc nie widziałam sensu, aby zakładać nowe ubranie, dlatego przeszłam do pokoju i założyłam piżamę.
Kiedy odwieszałam szlafrok na haczyk w łazience, usłyszałam, że zamek w drzwiach się przekręca. Podeszłam do drzwi wejściowych i przez próg przeszli zmęczeni rodzice.
- Hej- odezwałam się- Co wy dziś tak wcześnie?
- Tak jakoś wyszło...- westchnął smutno tata i spojrzał ukrytkiem na mamę. Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale nie zwróciłam na to uwagi.
- Jesteście głodni? Zrobić wam coś do jedzenia?- zaproponowałam.
- Nie, dzięki... Teraz marzę tylko o łasnym łóżku- powiedział ojciec i zniknął za drzwiami łazienki. Spojrzałam na mamę, która była jakby trochę podłamana.
- Coś się stało?- zapytałam.
- Co...? Nie... Dlaczego tak uważasz?- mama wyraźnie się zdenerwowała.
- No, bo jesteś jakaś smutna, więc myślałam, że może o czymś powinnam wiedzieć.
- Na razie nic nie musisz wiedzieć, córciu. Dobranoc- dotknęła lekko mojego ranienia i weszła do sypialni rodziców.
Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć, więc po prostu postanowiłam się w tym problemem, jak i z każdym innym przespać. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Jeszcze chwilę myślałam nad dzisiejszym i jutrzejszym dniem, aż w końcu udało mi się zasnąć.

*kolejny dzień, 12.45*

Do przyjazdu Michael'a zostało tylko 15 minut. Byłam już ubrana i gotowa do wyjścia.
Siedziałam w kuchni i jadłam Twix'a. Od rana zastanawiał mnie fakt, dlaczego rodzice nie poszli dzisiaj do pracy, ale w końcu jest niedziela, więc może dali im dzisiaj wolne, dlatego byli wczoraj tacy dziwni. Nie wnikam głębiej.
Wyrzucałam papierek po batonie do kosza, kiedy usłyszałam trąbienie samochodu przed domem. Od razu ruszyłam do wyjścia. Założyłam buty i wyszłam na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do auta.
- Wiesz co masz robić?- zapytał chłopak, kiedy ruszył w drogę do willi.
- Mówić to, co mi każesz- powiedziałam bez emocji i wbiłam wzrok w przednią szybę.
Po kilku minutach byliśmy pod domem zespołu. Wysiedliśmy z samochodu i podążyliśmy  stronę drzwi. Michael zadzwonił dzwonkiem i wtedy nastąpiło to, czego bałam się najbardziej. Drzwi otworzyły się...


--------------------------------------

Jeszcze raz bardzo przepraszam za to opóźnienie i teraz jeszcze za taki nudny rozdział. Ale moja wymówka to to, że leżę na niewygodnym łóżku szpitalnym, w jednej ręce mam wenflon, a w drugiej nie mam czucia (ruszam tylko od dłoni do łokcia) więc same rozumiecie...;/ Jednym słowem masakra...

Nie wiem czemu, ale mam takie wrażenie, że tego bloga czyta tylko te kilka osób, które komentują rozdziały. Dlatego proszę Was o oddawanie głosów w ankiecie, abym widziała, że piszę tego bloga nie tylko dla siebie...

Postaram się napisać jeszcze dziś kolejny rozdział i dodać go jutro, ale nic nie obiecuję.

Więc, do następnego.!

Kama ;**

8 komentarzy:

  1. OMG ŚWIETNY
    Nie wiem co się dalej stanie ;ddd
    hmm brakuje mi pomysłu ;/
    Wsołczuję jej ;/ A co do rodziców pewnie ich zwolnili i bd musiała nadal robić to co robiła ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    Super rozdział, naprawdę nie jest nudny. Ja tam takie lubię.

    Szkoda mi Kate, ale cała jej historia mi się podoba.

    Nie mogę się doczekać kolejnego.

    Pozdrawiam!

    P.S. Jak się czujesz? Jak samopoczucie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super . A ty zdrowiej my to rozumiemy i nie musisz sie śpieszyc z pisaniem bo ważniejsze twoje zdrowie . :) Rodział super jak każdy napisałam na początku . Zdrowiej i do następnego ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny . . :) Ciekawe co ten bd kazał jej gadać :D
    mam nadieję że ręka szybko wróci do sprawności i będziesz zachwycać tak cudownymi rozdziałami :***
    Sciskam bardzo bardzo mocno . . ^^
    Zdrowiej szybko Siostrzyczko < 3 3

    http://opowiadanie-one-direction-only-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. CHCESZ MNIE ZABIĆ?! Przerywać w TAKIM momencie?! No, ale rozumiem, w jakiej sytuacji jesteś... Współczuję, życzę szybciachnego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A cicho Ty siedź ! xD Krótki i nudny ... Pfff -,- Jasne ... Krótkie i nudne to są moje rozdziały a nie Twoje ! ;3
    Nie będę się długo rozpisywała bo jak najszybciej chcę życzyć Ci dużo, dużo zdrówka i mało przykrości związanych z tą nieszczęśliwą łapką ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochanie wracaj szybciutko do zdrowia. Niech rączka sprawnieje i niech jest gotowa do pisania kolejnych rozdziałów. Czekam z niecierpliwością. Ten rozdział oczywiście wspaniały, jakże inaczej. Pozdrawiam, przesyłam buziaki xx

    OdpowiedzUsuń